Tuesday, February 8, 2022

Magia wilka

Noli me tangere

Czyż wilki nie są fantastycznymi zwierzętami? Wbrew wszystkich krzywdzącym pomówieniom, canis lupus to szlachetny gatunek, który zdecydowanie nie zasługuje na nagonkę. Ludzie wrodzy wilkom  przedstawiają je jako maszyny do zabijania (pamiętacie sprawę pilarzy?). Tymczasem wilcze kły i pazury od 80 lat nie odebrały nikomu życia! Czarny PR po prostu niektórym się opłaca...

Trudno mi podać jakiś konkretny termin obudzenia się mojej wilczej fascynacji, bo te psowate są ze mną odkąd pamiętam. Na pewno spory wpływ na to uwielbienie miała lektura książki „Nakarmić Wilki”, zmarłej przed kilkoma dniami Marii Nurowskiej. Jak ja zazdrościłam tej Kaśce mieszkania w leśnej bazie! O obserwacji ulubionych przedstawicieli leśnej fauny nie wspominając. I chyba chciałabym kiedyś zrobić sobie podobny tatuaż… 

Równolegle z moją zajawką rozwija się kolekcja wszelakich gadżetów związanych z wilkami. Od koszulki czy poduszki, przez figurki, puzzle czy właśnie książki. Najważniejsze jest dla mnie jednak to, by w miarę możliwości obalać szkodliwe mity czy zwalczać wszelkie wycinki puszczy. Moim zdaniem takie okazywanie uczucia jest najbardziej konstruktywne. I nie zatrzymujcie mnie w tym. 


Dostojne i wytrzymałe 


Dlaczego nie podzielić się z Wami kilkoma ciekawostkami już teraz? Wszyscy zróbmy trochę hałasu dla tych szarych piękności. Według obliczeń WWF, nad Wisłą żyje aktualnie 2000 wilków. Można je znaleźć „na południu, w polskiej części Karpat (populacja karpacka), we wschodniej części kraju (populacja bałtycka) oraz na zachód od Wisły, gdzie nasze wilki wraz z wilkami po niemieckiej stronie granicy tworzą populację środkowo-europejską, która posiada status zagrożonej w Europie”. Ostatnio czytałam też, że wilki pojawiły się w lasach woj. łódzkiego. 


Każdy z chronionych czworonogów jest inteligentny i troskliwy względem swojej watahy. Osobniki starsze, szczenięta (tych jest zwykle 6) czy schorowani członkowie stada nigdy nie zostaną pozostawione same sobie. Dbanie o siebie nawzajem umożliwia wilkom wydawanie określonych odgłosów, m.in. Wycie. Moje oczka w głowie potrafią też porozumiewać się dzięki komunikatom zapachowym, a nawet mowie ciała! Można im ponadto pozazdrościć determinacji. Bo chociaż tylko 1/10 polowań na parzystokopytne oraz ⅕ ataków na dziki kończy się dla canis lupus sukcesem, on się nie poddaje i próbuje dalej. A przy okazji dba o równowagę leśnego ekosystemu. Wilki to też urodzeni podróżnicy. Żeby znaleźć pożywienie i miejsce do życia, potrafią pokonać ok. 10 tys. kilometrów! 


Sama zawsze chciałam mieć „prawie wilka”. Najlepiej Husky albo Malamute Alaskana. Niestety nigdy się to nie udało. Po pierwsze - nie mam domu z ogrodem. Po drugie - jestem strasznym ziemniakiem i nie przepadam za zbyt intensywnym wysiłkiem fizycznym. Z bólem serca uznałam więc, że nie byłabym w stanie zapewnić wymarzonemu zwierzęciu odpowiednich warunków. Dlatego kiedy tylko mam okazję - bawię się z wilkopodobnymi psami znajomych. Oczywiście pytając uprzednio o zgodę.


A wy lubicie wilki? Koniecznie dajcie znać w komentarzu! 


                               



Źródła:


https://www.wwf.pl/aktualnosci/nasz-sasiad-wilk-jaki-jest-naprawde

Adam Wajrak, Willki, 2015



Tuesday, February 1, 2022

Świadome Osiędbanie!

Muszę Wam przyznać, że mam słabość do kosmetyków. Testowanie zarówno „kolorówki”, jak i produktów do pielęgnacji od kilku lat sprawia mi niemałą frajdę! 


Jednak w tym roku postanowiłam narzucić sobie pewne ograniczenia i zostać bardziej świadomą konsumentką. Staram się, by wybierane przeze mnie „mazgajstwa” były wegańskie, a najlepiej cruelty free. Dokonywanie tego typu wyborów ułatwia mnie prześwietny blog mojej imienniczki. Ewa z Happy Rabbit włożyła wiele serca w to, by - na podstawie gruntownego researchu -  stworzyć listy kosmetyków nie mających nic wspólnego z testowaniem na zwierzętach. Za co jestem jest wdzięczna. Do moich ulubionych marek należy m.in. Tołpa, only Bio, Isana. A dziś zaczynam swoją przygodę z Alterrą. 

Niebagatelnym aspektem jest dla mnie również wpływ na środowisko. Dlatego np. Ostatnio dałam szansę szamponów w kostce od Isany. Ta notabene została uwzględniona w wykazie wolnych od okrucieństwa firm, jakie można znaleźć w Rossmanie. Jako miłośniczka brokatu zachwyciłam się też maseczką od NIUQI. Marka współpracująca z Biedronką oferuje nam maseczki peel - off z ekologicznym kuzynem tradycyjnego brokatu, czyli z drobinkami zrobionymi z celulozy. Prawda, że wygląda bajecznie? Muszę tylko ustalić, czy jest CF. Kolejne super rozwiązanie to produkty wielokrotnego użytku. Ja mam puszki do demakijażu z GlovStar. Przymierzam się natomiast do zakupu wielorazowego patyczka do uszu i metalowej maszynki do golenia na zwykle żyletki. 



Jest jeszcze jedna sprawa, o której chcę z Wami pogadać to OKRES! Jak większość dziewczyn, część chłopaków i osób niebinarnych. (Deklarowałam, że będę pilnować inkluzywnosci, prawda?) przez kilka dni w miesiącu próbuję nie przewrócić się od bólu brzucha. Co więcej, jestem w uprzywilejowanej grupie osób, których nie dotknęło ubóstwo menstruacyjne. W związku z tym, co jakiś czas uzupełniam zapas podpasek. I jestem totalnie oczarowana tym, co proponuje Your Kaya


Podpaski i tampony z organicznej bawełny, ekologiczne opakowania (zamiast plastiku w paczce znajdziecie skropak, który na luzaku możecie rozpuścić nawet w wodzie do kwiatków, łamanie menstruacyjnego tabu, otwartość na Osoby LGBTQ+. Cud miód i orzeszki. A raczej krówki, dodawane do każdego zamówienia. Jednym z ich najnowszych pomysłów jest wegański dezodorant z wymiennymi wkładami. A żel do higieny intymnej (i nie tylko) to już klasyk. 



A jak to wygląda u Was? Czym kierujecie się przy wybieraniu specyfików, dzięki którym „robicie się na bóstwo”? Może macie jakieś triki zero waste lub cruelty free marki, które warto polecić, a są raczej niszowe? Czekam na wszystkie inspirujące komentarze!

Tuesday, January 25, 2022

Dzieci Lasu

Leon Wyczółkowski mawiał o sobie: „Jestem dzieckiem lasu”. Artysta był „uzależniony od natury”, a w jego imponującym dorobku znalazła się m. In. Teka zatytułowana „wrażenia z Białowieży”.  Na kolekcję tę składało się 10 litografii. Ale obrazy przedstawiające piękno tego wyjątkowego obszaru „Wyczół” publikował również poza słynnym kompletem. 


Gdy malarz przebywał w granicach naturalnego skarbu  UNESCO,  jego ulubionymi tematami były „dęby, brzozy, świerki, sosny, poszycie leśne, kamienie, w bieli, czerni, kolorze i w różnorodnym oświetleniu”. Co ciekawe, Ilustracja przedstawiająca te pierwsze z drzew przyczyniła się do nagrodzenia Wyczółkowskiego Medalem Złotym w Paryżu. 


Oddawanie uroku lasu umożliwiło też twórcy zamieszkanie w Gościeradzu. Uzdolniony miłośnik przyrody zakupił mieszczący się tam dworek w 1922 r. i od razu zaprzyjaźnił się z nadleśniczym Puszczy Tucholskiej,  Kazimierzem Szulisławskim. Nowy kumpel ułatwił naszemu Bohaterowi studiowanie drzew w „Świętym Gaju we Wierzchlesie i przepięknych okolicach”. Okolice te, jak sam przyznawał, przypominały mu dzieciństwo spędzone nieopodal jeziora Mukrz. Uczeń Wojciecha Gersona najchętniej poświęcał spędzony tam czas na obrazowanie alei świerkowej, sosen, dębów, drzew rosnących w sadzie.  Prace te trafiły następnie do „Teki Pomorskiej”. 




Wyczółkowski łączył plastykę z muzyką. Gdy dostrzegał plamy koloru,  słyszał dzięki nim dźwięki. W jego wyobraźni skala barw odpowiadała tonom muzycznym. Ale to, co dla mnie najważniejsze, to właśnie siła i magia, jaką ten młodopolski wrażliwiec dostrzegał w borze i puszczy. Jest to dla mnie istotne, bo sama mam ogromny respekt do lasu. Co więcej, pisząc tego posta jestem w Grotnikach i trochę mi szkoda, że jutro wracam do Łodzi. 


Jutro (w sumie, to już dzisiaj) mam kolejkę, która dowiezie mnie na sąsiednie osiedle. Na szczęście dopiero wczesnym popołudniem. Czas, jaki mi zostanie, będę mogła poświęcić np. na pożegnanie z lasem. Bo skoro podczas wypadów nad Wybrzeże witam i żegnam się z morzem, to w Lesie wypadałoby wprowadzić podobny zwyczaj. 


Przy okazji będę miała możliwość, żeby skorzystać z kolejnej shinrin-yoku, czyli kąpieli leśnej. Spacery te mają na celu uważny kontakt z naturą, najczęściej właśnie lasem. Termin w 1982 r. ukuł  Tomohide Akiyama, japoński minister rolnictwa, leśnictwa i rybołówstwa, a także autor wielu publikacji naukowych.  Co prawda nie będę mieć na ten spacer aż 2 godzin, ale postaram się przejść się przez chociaż  pół godziny. 


A skoro jesteśmy już przy leśnych spacerach, to nie mogłabym Wam nie wspomnieć o tegorocznej Aukcji, jaką P. Adam Wajrak otworzył na rzecz WOŚP. Jeśli chcielibyście się wybrać po Puszczy Białowieskiej i Przy okazji wiele się dowiedzieć  - licytujcie koniecznie! 

Warto się zdecydować na taką atrakcję tym bardziej, że Polska przyroda ginie na naszych oczach. W zasiekach giną zagrożone żubry linii nizinnej, a - jakby tego było mało - na teren Puszczy firma wjechała niedawno z ciężkim sprzętem. Przedsiębiorstwo podjęło się zbudowania kolejnego ogrodzenia. I aż się boję myśleć, co będzie dalej.  Więcej na ten temat napisała ekipa Obozu dla Puszczy. Ich raport przeczytacie tu.

Jeśli mogłabym Was o coś prosić, to byłoby to kilka rzeczy: nie śmiećcie w Lesie (a jak możecie, to czasem trochę posprzątajcie), podpisujcie różne pro-przyrodnicze petycje, odwiedzajcie obóz inicjatywy Dzikich Karpat lub Norę Wilczyc (gratulacje za zdobycie Grantu Funduszu Feministycznego w 2021 r.!) i głosujcie odpowiedzialnie. I, kurczę, trzymajcie kciuki, żeby choć część żubrów udało się uratować (dwa już niestety padły przy zasiekach). 

Źródła: 



https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Shinrin-yoku

https://www.e-horyzont.pl/blog/shinrin-yoku-terapeutyczne-kapiele-lesne#shinrin-yoku-podstawowe-informacje

https://bialczynski.pl/2013/06/10/leon-wyczolkowski-straznik-wiary-przyrody-lwow-krakow/

Sunday, January 16, 2022

Look up & panic

Kasowy hicior a niedoceniona perełka 

Każdy, kto mnie choć troszkę zna - wie, że staram się jak najmniej szkodzić przyrodzie. Nie jestem w tej dziedzinie autorytetem, ale ciągle się uczę i probuję dokonywać korzystnych dla natury wyborów. 

Od kilku tygodni oczkiem w głowie Netflixa jest film „Don’t Look up”, więc postanowiłam wykorzystać to do małej „pogadanki” o ekologii. Hit platformy streamingowej pokazuje nam Bezsilność  dwójki naukowców: doktora Randall’a Mindy i doktorantki Kate Dibiasky. Astronomowie walą głowami w mur, próbując uświadomić społeczeństwu zagrożenie rychłego końca świata. 

Jak pewnie wielx z Was, ja też widziałam „Nie patrz w górę”. Obejrzeliśmy to z Tomkiem podczas naszego wyjazdu noworocznego. A jeszcze we wrześniu wybraliśmy się na „Jestem Greta”. Poza nami w sali kina BODO nie było NIKOGO! 



Z jednej strony romantycznie i uroczo.  Z drugiej - przerażająco.  Kiedy zdaję sobie sprawę, że tak niewielu ludzi jest zainteresowanych ważnym przekazem tej dziewczyny, coś we mnie pęka. 

Panika wskazana 

Moim zdaniem oba filmy są potrzebne. Biografia Szwedki jest poważniejsza, bardziej merytoryczna.  Z kolei efekt pracy popularnego serwisu cieszy się znacznie szerszym zasięgiem. Mam naiwną nadzieję, że, nawet jeśli ktoś zdecyduje się na seans tej produkcji jedynie dla rozrywki czy gwiazdorskiej obsady - dostrzeże tam przedstawienie piętrzących się przed nami problemów.  

I że nareszcie Przestaniemy utożsamiać klimat z pogodą. Bo może jest zimno, może odnotowujemy temperatury na minusie. Ale katastrofa klimatyczna się rozpędza. Jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań teraz, w całkiem niedalekiej przyszłości pozostanie nam odliczanie do daty ostatecznego wyginięcia. A wtedy to pół roku z kawałkiem, o którym słyszymy od ignorowanych znawców przestrzeni kosmicznej, będzie naszym marzeniem ściętej głowy. 

Dlatego: serio, panikujmy. Róbmy coś. Ograniczmy zakupy, wyłączajmy wodę przy myciu zębów. Dobrym pomysłem jest też ograniczenie spożycia mięsa. Tym bardziej że właśnie trwa veganuary.

Prawdziwa Utopia 

Ciekawym rozwiązaniem jest też wyrażanie troski o Ziemię za pośrednictwem sztuki. Jeszcze przed Świętami dostałam w pracy książkę „The Museum: a Real Utopia”. 

„Świadomość, że żyjemy złączeni z innymi organizmami jest coraz bardziej widoczna w naszych czasach kryzysu klimatycznego” - czytamy w publikacji należącej do Muzeum Miasta Łodzi. 

W rozdziale „Urban ecologies” przeczytamy o projekcie nazwanym tym samym tytułem. Przedsięwzięcie było realizowane w latach 2011-2013, zaś jego rdzeń stanowiły liczne inicjatywy dla Łodzi,  skupione na lokalnej społeczności i jej aktywizmie. Celem zaangażowanych w te inicjatywy osób była edukacja na temat miasta, promocja samodzielnego projektowania przestrzeni oraz budowanie społeczności , nie tylko ludzkich. 

Dla uczestników_czek projektu ważne był ponadto krytyka antropocentryzmu oraz poglądów przestawiających naturę i kulturę jako podporządkowanych ekonomii.  

Ciekawym wydarzeniem była też wystawa „Untimely Stories”. Miała ona miejsce dekadę temu i wynikała z gruntownego zrozumienia ówczesnej oraz przyszłej (czyli np naszej obecnej) sytuacji społecznej, politycznej oraz środowiskowej w Europie przez pryzmat sztuki.

Tamas Kaszas za pośrednictwem „Exercises in Autonomy” pokazał nam natomiast, jak mogłyby wyglądać formy życia społecznego po zmasakrowaniu obecnej cywilizacji przez katastrofy ekonomiczne i ekologiczne. 

Nie byłabym sobą, gdybym, mając taką możliwość,  nie wzbogaciła wpisu o wątki feministyczne. I oto mamy inicjatywę „Care Report” z przełomu 2019/2020 r. Carolina Caycedo nawiązała do prac Zofii Rydets, dzięki czemu odkryła zarówno ekologię, jak i kobiecy aktywizm. Artystka pokazała, iż kobiety należą do grup, które odczuwają efekty zmian w środowisku na tak wysokim poziomie, jak inne marginalizowane grupy. Ale to właśnie kobiety „są tymi, które organizują  się  i sprzeciwiają wyzyskiwaniu ludzi i środowiska”. 

Intrygujące, uwrażliwiające na przyrodę eksponaty znalazłam też sama, podczas mojej listopadowej wycieczki do MS2. Moje serce zdecydowanie podbił zbiór portretów kobiet walczących o przyszłość planety. 


Jeszcze jednym wydarzeniem wartym uwagi jest happening artystyczny „Świętej pamięci Natura”. Stowarzyszenie MOST zaprasza pod Sejm na wtorek o godzinie 18.00. Ja też zapraszam i jest mi przykro, że sama nie będę mogła tam być. 

Chciałam na koniec wkleić linka do „Sky is Over” Serj’a Tankiana, ale mój idol z lat licealnych zdenerwował mnie zabawą w NFT. Podobno używa „leniwych kopalni”. Ale dlaczego zablokował na FB możliwość komentowania wpisów na ten temat? Rozczarowanie.  

A jakie są Wasze przemyślenia na temat klimatu i tego, co się dzieje na świecie w tym kontekście? 

[bonusowa rozkmina]

Zauważcie, że Greta i Kate Dibiasky mają podobne problemy. Obie są wrażliwymi, młodymi kobietami, którym zależy, by zrobić coś w kierunku ratowania sytuacji na Świecie. I obie dostają łatkę histeryczek, usiłując zabrać głos. Ile było memów z Gretą, gdzie ludzie wyśmiewali jej emocjonalne wystąpienie, jakie dała podczas szczytu klimatycznego ONZ?! Wielbicielka kosmosu została natomiast wyśmiana po występie w infotainmentowym programiku. Ludzie mieli ubaw z jej przerażenia, gdy wykrzyczała: „wszyscy, k**wa, zginiemy”. Kobiety wielokrotnie nie są traktowane poważnie. Ale nie dajmy się i konsekwentnie róbmy swoje! 

Źródła: 

Muzeum Miasta Łodzi, „The Museum: A Real Uropia”, 2021, Fragmenty 


Thursday, January 13, 2022

Spotkanie z Mistrzem

Malarz Dusz

Malarz duszy. Tak, w opozycji do Rubensa - malarza ciała - nazywamy Rembrandta. Tytuł jest jak najbardziej zasłużony, bo malowane przez niego postacie - w tym on sam - mają w sobie pełną paletę emocji i pewien magnetyzm, któremu i ja uległam. Podczas wycieczki na wystawę „Świat Rembrandta” trudno było mi oderwać wzrok od "Dziewczyny w ramie obrazu".

                                 



W środę kunszt Barokowego Mistrza przyciągnął mnie ponownie. Wracałam do domu po pracy. I w autobusie miałam przeczucie, że powinnam wysiąść przy „Magdzie”. Zajrzałam na chwilkę do Hebe i Carfour’a, a następnie poszłam przed siebie, w kierunku pl. Wolności. 

Nagle w smętnej masie styczniowego wieczora dostrzegłam postać sportretowaną w znajomym stylu.  Podeszłam do witryny sklepu ze starociami i byłam na 99% pewna, że mam do czynienia z magnesem, ozdobionym reprodukcją pracy van Rijn'a. Po krótkiej rozmowie z pracownikiem antykwariatu okazało się, że jest to jednak pocztówka. Ale co do bohatera dzieła miałam rację!

biały kruk w sepii 

Pocztówka, ale jaka! Nie dość, że z „selfiakiem” autora „Lekcji anatomii doktora Tulpa”, to jeszcze  PRZEDWOJENNA! Niezmiernie uradowana znaleziskiem, podzieliłam się szczęściem ze swoim Ukochanym. Tomek zbadał sprawę i potwierdził słowa jegomościa pracującego w miejscu odnalezienia nietuzinkowego skarbu.

Bystrzak ustalił, że firma Stengel & Co. funkcjonowała na rynku do 1944! Mnie z kolei udało się dowiedzieć, że w pierwszej połowie XX w. Drezdeńskie przedsiębiorstwo było największym na świecie producentem pocztówek! 

34

Teraz pewnie pomyślicie: okej, ale co konkretnie jest na tej karcie? W końcu Rembrandt trochę tych portretów namalował. Łącznie powstało ich około 90. Spieszę z wyjaśnieniami. Na opisywanym produkcie firma Stengel &Co umieściła „Autoportret w wieku 34 lat”. 

                             


Ciekawe w tym przedstawieniu osoby wybitnie uzdolnionego Holendra jest fakt, że noszony przez niego wówczas strój znacznie odbiegał od czasów Rembrandta. Malarz dumnie pozuje w stroju charakterystycznym dla renesansowych dżentelmenów, upodabniając się tym samym do Tycjana, Rafaela czy Dürera.  Cel takiego zabiegu był dwojaki.  Z jednej strony Artysta oddał hołd tej trójce. Z drugiej - zademonstrował, że jest im równy. 

A może Wy coś zbieracie i macie w swoich kolekcjach trudno dostępne egzemplarze? Koniecznie dajcie znać. Chętnie o nich poczytam. Dzielmy się swoimi pasjami i się wzajemnie inspirujmy! 

Źródła: 

https://artuk.org/discover/artworks/self-portrait-at-the-age-of-34-115307
https://przekroj.pl/kultura/rembrandt-naszych-czasow-dr-grazyna-bastek




 




Sunday, January 9, 2022

Tak to widzę.



Kilka lat temu łódzkie Muzeum Sztuki dało nam szansę współtworzenia wystawy! Zadaniem Osób uczestniczących w plebiscycie było wybranie 5 obrazów spośród 100 dzieł, należących do oddziału Muzeum Pałac Herbsta.

Na tym jednak wyzwanie się nie skończyło. Artystyczne dusze musiały bowiem swoje decyzje uzasadnić. Ostatecznie grono najbardziej kreatywnych art freaków zostało zaproszonych do uczestnictwa w pracach kuratorskich i ustalenia finalnej formy wystawy. Tę mogliśmy i mogłyśmy zwiedzać na przełomie 2018/2019 r. 

Szczerze pisząc, przegapiłam ten konkurs... Gapa ze mnie. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, bym podzieliła się swoją koncepcją z Wami.

Zacznijmy od tego, że wskazane przez siebie dzieła wytypowałam w kontekście przedstawienia stanu, gdy jesteśmy w swoim świecie, myślimy o niebieskich migdałach.

W moim odczuciu obrazy przedstawiające takie odcięte od rzeczywistości postacie to:

1. Portret żony artysty Józefa Mehoffera. Przyznajcie, że ten wizerunek Jadwigi Mehofferowej ma w sobie coś surrealistycznego.


2. Wizja Jacka Malczewskiego. W jednym z przebojów Iry Artur Gadowski spiewa: "Ona jest ze snu, a ubrana w codzienność. Dla mnie zrzuca ją, kiedy robi się ciemno". Od momentu zobaczenia "Wizji" po raz pierwszy, ten rockowy hit nie kojarzy mi się już z niczym innym. 



3. I znowu Malczewski! Tym razem przyjrzyjcie się "Zatrutej studni", a konkretnie kobiecie na niej siedzącej. Macie pomysł na to, co tej dziewczynie chodzi po głowie? 



4. Rybak namalowany przez Leona Wyczółkowskiego. Czekanie na „branie” to niezły test cierpliwości. Myślę, że model „Wyczóła” wielokrotnie pobłądził w myślach i dość daleko zawędrował, zapominając o reszcie świata. Bajkowej otoczki, moim zdaniem,  dodaje scenie spokój wody, tajemniczość portretowanego i charakterystyczna dla artysty kolorystyka i gra światłem. Malarz czarował nas nimi dzięki inspiracji, jakiej doświadczył w trakcie podróżym.in. po Francji, Ukrainie. 



Siedzicie? Mam nadzieję, że tak, bo teraz przyszła pora na moją Ulubienicę.





5. Dziewczyna z żabą  od Wlastimila Hofmana. Kwiecie we włosach, żaba, złota kula, a w oddali plaża i blada tęcza. I oczywiście sprawczyni zamieszania, czyli  księżniczka leżąca na skale obok kuli i czuwającej obok żaby.

Obraz przypadł mi do gustu na tyle, że pokusiłam się o stworzenie swojej skromnej wersji. Trzymajcie kciuki, żebym w końcu dostała się na fanpage „Malarsywo w paintcie”, proszę! 




A które dzieła znalazłyby się na Waszych listach? Dlaczego akurat one? Piszcie, bo jestem bardzo ciekawa Waszych pomysłów! 🥰

Źródła: 
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:J%C3%B3zef_Mehoffer_-_Portret_%C5%BCony_artysty_z_pegazem.jpg
https://en.m.wikipedia.org/wiki/File:Malczewski_Jacek_Wizja.jpg
https://niezlasztuka.net/o-sztuce/muzeum-palac-herbsta-w-lodzi-10-dziel-ktore-warto-znac/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jadwiga_Mehofferowa
http://sztukawpolsce.blogspot.com/2014/08/rybak-leon-wyczokowski.html





Sunday, January 2, 2022

Kawowe powroty

 Cześć!

Po sporej przerwie wracam do jednej z moich pasji - blogowania. Uzbrojona zarówno w nowe doświadczenia, jak i warsztat (udało mi się całkiem nieźle zdać studia podyplomowe z edytorstwa), podzielę się z Wami swoimi obserwacjami, przemyśleniami, wzruszeniami. Pomogę Wam znaleźć magię ukrytą w codzienności.  Możecie liczyć na pluszowość, inkluzywność. Nie zabraknie też artystycznych klimatów czy kwestii ekologicznych. 

Jestem pewna, że się polubimy i będziecie tu chętnie wracać!

A wiecie, że dziś Obchodzimy światowy Dzień Introwertyków? Tak się składa, że i ja nalezę do tej grupy. Odnajduję w sobie ogrom cech osobowości typu INFP i z Nim się najbardziej utożsamiam. Nieco naiwna, rozmarzona duszyczka się melduje!  

I tutaj umówmy się, że ten pierwszy wpis mam zaliczony, okej? O tym, że warto tu zaglądać, po prostu przekonacie się "w praniu". Do napisania! Niech różowa pianka będzie z Wami.